Odpowiadając wszystkim na różne zagadnienia... warning, wall of text incoming...
Rodzaj gry: ze względu na założenia fluffu nie może to być gra z dużym ładunkiem PVE. Pod żadnym pozorem nie może to być gra z dominującym PVE. Kampania może być wyłącznie PVP (RVR), a PVE ograniczone do instancji, single player questów, nielicznych group questów itp.
WH40K jest najbardziej zyskownym z IP Games Workshop. Ma rzesze fanów na całym świecie; RTSy wydane przez THQ korzystały na ile to było możliwe z założeń tego universum w niezmienionej formie - z pozytywnym skutkiem. Nie zmienia się skutecznej formuły - mam więc nadzieję, że GW/THQ pozostaną przy zdrowych zmysłach i przeniosą formułę wszyscy-przeciw-wszystkim także do MMO.
Od strony fabularnej mogłoby to wyglądać mniej więcej tak: dostajemy system (planetę, może planetę z satelitami, moze więcej planet), podzieloną na strefy. Liczba stref jest dość znaczna. Każda z frakcji dokonuje lądowania w jednej ze stref - w optymalnym wariancie (MMORTS) byłoby to losowo wybrane miejsce. Cel jest jeden: wyrzucić przebrzydłych najeźdzców z planety. Na początek widzę miejsce dla 4 frakcji: Imperium of Mankind (IG+SM), Chaos (CSM+heretyckie oddziały gwardii/inni heretycy), Orkz, Eldars (dla Dark Eldars i - tfu! tfu! - Tau miejsce byłoby w expansion packu).
Kontrola każdej strefy wymaga utrzymania jej przez frakcję (zajęcie znacznej liczby punktów kontrolnych i postawienie tam swoich fortyfikacji przez gidlie + obrona przez jakiś czas), przy czym zajmowanie nie byłoby liniowe - na każdą strefę w każdej chwili można uderzyć. Atak na "stolicę" (przyczółek) wymaga jednak kontroli co najmniej 1 strefy w bezpośrednim sąsiedztwie. Udany atak na stolicę (zajęcie i utrzymanie wszystkich punktów kontrolnych w strefie lądowania) kończy się ewakuacją z planety dowódcy frakcji i lądowaniem po 6h w innym miejscu (zajętym przez własną frakcję lub neutralnym). Byłoby to trudniejsze do osiągnięcia niż atak na stolice w WAR, a osiągnięcie celu dawałoby zdecydowanie więcej satysfakcji.
Wspólne pole bitwy: precz z Tierami z WAR i pokrewnych. Awans gracza dawałby mu nie tyle zwiększenie siły ognia do stopnia, w którym gracz z max lvlem niszczy wszystkich z lvl max-5 one shotem, ile dostęp do większej liczby jednostek/sprzętu/opcji. Wzrost czystej siły ognia nie byłby zbyt wielki.
Co za tym idzie na jednym polu bitwy wciąż mogliby walczyć przeciw sobie gracze początkujący (sterujący bazowymi oddziałami - scoutami, guardianami) i zaawansowani (sterujący np. terminatorami/meganobzami itp.) a zwycięstwo i tak uzależnione byłoby od koordynacji między nimi (kilku niskolevelowców roznosiłoby oddział zaawansowany, pojedyńczo natomiast by padali). Balans postaci raczej na modłę RTSów, niż zwykłych MMO.
Rozwój postaci: jak wspomniałem wyżej grałoby się nie pojedyńczą postacią, ale całym oddziałem (postać gracza byłaby jego dowódcą i do pewnego stopnia byłaby customizowalna). Kolejne poziomy dosiadczenia dawałyby dostęp do coraz większej liczby oddziałów i jednostek specjalnych, a także dostęp do coraz większej gamy sprzętu.
Np. w przypadku SMów mogłoby to wyglądać tak: scout->tac->specjalista(devastator/ASM)->veteran(sternguard/vanguard)->terminator
Opcje: dla scouta - bike, dla tacsa - bike, dedicated transport, dla specjalisty - apothecary, dla veterana - chaplain/librarian, dla terminatora - członkostwo w Deathwatch (udział w specjalnych misjach PVE zlecanych przez Inkwizycję)/dreadnought (nieodwracalne, założenie jest takie, że cały oddział został wybity, a dowódca w uznaniu zasług trafił do dreadnoughta). Opisu przydzielanego sprzętu już nie podam, za dużo tego
Gidlie: jedyny rozsądny pomysł to mozliwość tworzenia własnych chapterów, regimentów, tribes, legionów itp. Guild leader w zależności od rozwoju gildii awansowałby od porucznika/nobza aż do max - czyli do chapter mastera (i analogiczne). Przy czym poza trochę zmienionym wyglądem jednostek nie dawałoby to przewagi w sile ognia nad innymi topowymi jednostkami (rezygnacja z fluffu na rzecz balansu).
Zysk z bycia w gildii to przede wszystkim własne barwy (niezrzeszeni dostaliby jakiś standardowy wzór - np. Ultrasmerfów, Cadians, Black Legion, Biel Tan czy Bad Moons), większy dostęp do ciężkiego sprzętu (gildia dostawałaby własną pulę zasobów, niezaleznie od zasobów poszczególnych graczy, przydział automatyczny + decyzją guild leadera), możliwość wybudowania własnej siedziby (na claimniętym punkcie kontrolnym, kosztowałoby to część zasobów, ale dawałoby nowe opcje - szybkie przemieszczanie między strefami, możliwość wezwania wsparcia lotniczego itp.). To tylko przykłady.
Ekonomia: żadnego zbierania śmieci, żadnego craftingu. Nie pasuje do specyfiki universum. Kazdy z graczy ma indywidualną pulę zasobów, generowaną w tej samej wysokości dla każdego, każdego dnia (powiedzmy do max 5 dni). Poza tym za kazdą wykonaną misję PVE dostaje konkretną nagrodę w zasobach lub konkretne wyposażenie. Za zajęcie punktu kontrolnego - kolejna porcja, za zajęcie strefy - jeszcze jedna, największa. Jedyny transfer zasobów - od gracza do gildii, od gildii do jej członka.
Gildia generuje zasoby tak samo, na podstawie liczby członków (nieduża pula, ale znacząca). Kolejna zachęta do grania w gildii. "Zakupy" w strefie lądowania (tam są dostarczane przez zaopatrzenie spoza planety) + w postaci zrzutów jeśli gildia ma claimnięty punkt kontrolny.
Oczywiście w wykonaniu THQ/Vigil będzie to wyglądać zupełnie inaczej, ale wolno mi mieć własną wizję