Pages: [1]
  Print  
Autor Topic: Wredny - Podanie  (Read 2162 times)
Wredny
Przybysz
*
Offline Offline

Wiadomości: 3


« on: July 27, 2012, 10:06:25 PM »

Wredny - Archer 33 lvl.

Historia postaci:
I przekroczył próg wodząc oczyma po okolicy, oślepiony porannymi jak dla Niego promieniami słońca. Wiatr dopadł go niczym miłość do pierwszego łuku, który kupił na straganie po roku okradania bogatych książątek. Gładząc kompozytowe piękno o kształtach ciepłych, zmysłowych a zarazem sprężystych, gdy trzeba.
Mruknął do siebie z rzadką czułością.
- Pomyśleć, że czyjeś brudy będące efektem tak ludzkiej obłudy mogą dla innych być skarbem. Zwykły szantaż a dzięki wykorzystaniu czegoś tak prymitywnego dziś mam to cudo.
Ocknął się po chwili robiąc krok w przód. Wiatr jak zawsze niszczył porządek będący efektem pracy istot rzadkich w Jego czasach. Gdy skurwysyństwo panoszyło się jak zakażenie po pęknięciach na dłoniach niewprawnego łucznika. Ci wcześniej wspomniani pracowali ciężko na każdą kromkę chleba, każdą błyskotkę dla ukochanej osoby a przede wszystkim na żołd jednostek broniących miasto przed istotami gotowymi zostawić po nich tylko przysłowiowe buty.
Uśmiechnął się ironicznie dochodząc do konkluzji.
-Tylko buty i tylko dla tego, że śmierdzą gnojówką spływająca każdym kanałem z zaciszy równie śmierdzących chałup rynsztokowej dzielnicy.
Rozbawiony mijał kolejne domostwa i określone budynki zapisujące się nowa historią w pamięci po każdej wizycie.
Dom rzemieślnika Zdziewoja, to Jego okradł mając dziesięć lat dla zabawy, adrenaliny by przypodobać się oblubienicy.
Dalej zamtuz - tak to dzięki takim miejscom osoby jego pokroju miały świadomość, że kobieta z rana nie ucieknie w popłochu po pobudce przerażona świadomością jak wielki błąd popełniła.
Karczma - drugi dom.
Sadyba rzeźnika - drugi burdel ze względu na fakt, iż miał pięć córek i strzelnica.
Tak strzelnica - mruknął do siebie przesadzając płot.
-Moja ostoja, moje piękne uroczysko gdzie nikt nie śmie się pojawić, gdy trenuję.
Wyjął powoli strzałę z kołczanu, używał zawsze, ale to zawsze długich drzewców ze spiralnie ułożonymi lotkami. Nie dbał o to ile trwa takiej wytworzenie w końcu ile żąda sobie zadufany kupiec po cichu podszczypujący swoją kuzynkę. Ironiczny uśmiech pojawił się na wąskiej twarzy podczas napinania cięciwy w takich chwilach przypominał sobie wierszyk znajomego zielarza.

I co powiesz bracie.
Gdy Ci medyk zsunie gacie
Szukając grotu w tyłku.
Myśląc o łucznictwa schyłku.

Wypuścił zwiewnie strzałę, zahaczającą parę długich kruczoczarnych włosów, spływających po Jego policzku.
-Jestem w szoku to wprost niebywałe, znów trafiłem w sam środek, miasto jest bezpieczne a ja dalej mogę wieść mój wredny żywot w społeczności nienawidzącej mi podobnych a nie mogącej bez nas żyć. Akceptacja z konieczności to najwspanialsza forma ludzkiej egzystencji. Dla mnie ma się rozumieć.
Wypuścił kolejna strzałę, perfidnie wcześniej zamoczył ją w smole. Zgórowała i wpadła prosto do komina kobiety, której ostatnio wyznał miłość. Czynność przysiągł sobie ostatni raz. Warknął opuszczając głowę i spoglądając spod włosów.
-Nigdy więcej, podawania resztek uczuć na złotej tacy nierządnicom nie wartym by splunąć pod ich nogi, serce z kamienia to jedyny rozsądny sposób życia. Zimnego głazu nikt nie tknie i nie przeniesie zmieniając na siłę miejsce, w którym leży lata, bo tak mu dobrze.
W swojej karierze, jako jeden z młodszych, ale bardziej utalentowanych łuczników w służbie króla był z wieloma kobietami od żadnej nie otrzymał tego, czego oczekiwał. Przyciągał każdą dumą i siłą charakteru, wrednego, enigmatycznego, zimnego. A gdy w labiryncie odnajdywały pospolite ciepło odchodziły zawiedzione. Jemu mimo narzekań dobrze się tak żyło miał wszystko a to, czego nie miał to zobowiązania. Kiedyś się to zmieni, bo musi a póki co jest jak ma być.
Przebudził się leniwie po zwyczajowej drzemce pod jednym z drzew nieopodal, wstał sprężyście poprawiając czarny dublet wyszywany złotą nicią z purpurowymi ornamentami. Ciasne zapięcie w talii prostowało kręgosłup ułatwiało równomierne oddychanie podczas celowania. Utrudniało, co prawda pewne... czynności wymagające gibkości, ale wieczorami oraz nocą w nim nie chadzał.
Dziś musiał mieć wyjątkowego pecha już z rana usłyszał znajome imię. Jego imię, na którego dźwięk dostawał gorzkiego uśmiechu, bo zawsze poprzedzało jakąś prośbę bądź groźbę.
Wrzeszcząc podbiegł do niego dzieciak, mający w zwyczaju znosić plotki z całego miasta.
-Czego szczeniaku? –Mruknął przeciągając się dystyngowanie odwrócony plecami do młodzieńca.
-Mają problem z główną bramą, krasnale próbują ruszyć kołowrót, ale paszczaki kąszą, co który się zbliży.
-I przychodzisz z tym do mnie, mam czas na takie bzdury marnować? Nie miał nic do roboty, ale za to jak zawsze pełną sakiewkę i wizję paru chorób wenerycznych, których jeszcze nie uświadczył.
-Mam Ci przypomnieć, że zostaniesz zapewne wypędzony z miasta przez mieszkańców, jeśli nie będziesz w takich chwilach im pomagał? To jedyny powód by Ciebie tu znosić.
Dzieciak był młody, ale bystry i oblatany. Wiedział dokładnie, kto, co myśli o kontrowersyjnym jegomościu.
-No już dobrze. Ostentacyjnie założył łuk na plecy i powoli bez pośpiechu poszedł w stronę murów, gdy nikt nie widział wskoczył na ten i pobiegł jak opętany ku bramie sięgając po strzałę. To wszystko to tylko pozory, gdy w grę wchodziła czysta adrenalina tylko wtedy był sobą. Bezinteresownie rzucając się w wir walki niezależnie od szans w imię obrony Tych, których pozornie nienawidził wykorzystując każdą ich słabość by samemu na tym cos zyskać.
Pruł jak wicher powtarzając w myślach.

-Serce, głowa, brzuch i czerwona jucha …łapy ogon, klatka i zarobek na skórze w imię chciwego ducha.

Dziedziniec spłynął szkarłatnym ciepłym, życiodajnym płynem. Gdy zdał sobie sprawę z braku potencjalnych celów a ludzie wokół byli mu potrzebni, co wykluczało ewentualność wyskoku dla zabawy otrząsnął się i skwitował zajście z kwaśną miną.
-To tyle? Zabicie paru nędznych istot, które równie dobrze moglibyście na widłach ponieść do domostw jako padlinę na posiłek.
Westchnął zarzucając kompozytową piękność na plecy i odszedł udając zawiedzenie. Mimo wszystko była to chwila wolności w ukochanym żywiole.
Kiedyś było inaczej trudno w to uwierzyć patrząc dziś na podejście mrocznego elfa, ale w czasie wojny był generałem wojska, które go kochało. Dziś charyzma przerodziła się z gorzką rozpacz przemawiającą pogardą do każdego, kto się ku Niemu zwróci.
Jak każda persona z zasadami i moralnymi granicami musiał zostać wykorzystany przez Tych „silniejszych” moralnych padlinożerców wielkich prekursorów dzisiejszego podejścia do szacunku. Nikogo nie obchodziły zasługi, przemiana byłego rzezimiecha w żołnierza z krwi i kości. Wystarczyło, że się przeciwstawił jednemu rozkazowi będącemu wielkim błędem z perspektywy czasu a stara łatka powróciła. Niczym niestrawność po dwóch dniach obżarstwa. Wrobiony w kradzież narkotyku, którego nigdy nawet nie użył zrzucony na boczna gałąź spróchniałego drzewa, z której z czasem spadł. By stać się tym, kim jest dziś. Każdy ma jakieś przeznaczenie czy w nie wierzymy czy też nie - z trwogą zrywamy kolejną kartkę kalendarza.
Dziesiąty dzień wiosny walka na przełęczy pod Zajęczym Sercem. Ocena sytuacji materialnej po obronie mieściny:
1. Złamany na wpół łuk.
2. Wygięty sztylet.
3. Porwana skórzana zbroja.
4. Uszczerbek na dumie wyratowanego przez kompanię narwańca.
5. Wysoka nagroda pieniężna od wójta.
Dwudziesty dzień wiosny, zażarte targi z obwoźnym kupcem. Efekty przekonywania, iż opinia sprośnego obłapywacza karczmarek źle wpływa na interesy w spokojnych mieścinach.
1. Rabat na wszystkie groty w wysokości 40%.
2. Wymiana resztek łuku na nowy refleks zdolny na oko przebić z odległości 60 kroków lekko opancerzoną świnię próbującą pobić własną żonę za brak obiadu na stole.
3. Darmowa para wytrzymałych, ale już rozciągniętych skórzanych rękawic.
Trzydziesty dzień wiosny … Dopiero nadejdzie...

Doświadczenie w innych mmo:
Lineage 2 2005 - 2011r
Serwery:
Allseron 2005 - 2009r.
WhiteEagle 2010-2011r.

Postawa gracza:
Lubie odgrywać czasem swoją postać, sprawia mi to nie lada frajdę. Jednak nie czyni to ze mnie sztywnego klimaciarza broń boże nie wspominającego o realu.
W czasie zabawy z l2 przeszedłem nie raz drabinę społeczną od dołu do góry, przez klanowicza po lidera klanu czy sojuszu oraz paktu. Nie raz będącego kluczową siłą. Znam swoje miejsce w szeregu i słowo lidera jest dla mnie prawem. Z tego względu, że wiem ile wysiłku i poświęcenia trzeba włożyć by prowadzić oraz trzymać w ryzach gildię. Uwielbiam pvp, lubię bić na pk jednak z głową tak by nie rozpętać wojny w okół siebie, nie robiąc tym samym problemów na tle politycznym.
Postawa prywatnie:
Mam na imię Grzesiek jestem 23letnim studentem informatyki. Mam skłonności do narcyzmu, zaczepnego stylu wypowiedzi jednak znam umiar i wiele wad nadrabiam dbałością o szczegóły w każdym aspekcie swojego życia. Ponadto osoby mi bliskie, zawsze mogą na mnie liczyć. Gram tyle ile mogę, każda chwila sprawia mi przyjemność. Jednak tak jak niegdyś poświęcałem prawie wszystko dla gry, teraz już nigdy tego nie zrobię. Realne życie ponad wszystko. Niemniej w razie dłuższej nieobecności zobowiązuję się do wcześniejszego powiadomienia lidera o tym fakcie. Niestety dodam też, że przez życie w określonych warunkach w grę nie wchodzi ts czy mumble, po za większymi uroczystościami. 
Zainteresowania:
Języki programowania, modeling 3d, klasyczny rock, progresywny rock, poezja.

W skrócie jestem osoba specyficzną, wręcz kontrowersyjną ale nie jestem chamem. Postaram się wnieść jak najwięcej do gildii i pomagać w miarę możliwości wszystkim członkom niezależnie od prywatnej opinii. 

Decoo
Wojownik Twierdzy
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 194


« Reply #1 on: July 29, 2012, 02:59:10 PM »

Witam.
Muszę przyznać, że nieźle Ci się nudzi ;D (ciekawe opowiadanko)
Co do aplikacji, w każdym mmo komunikacja jest najważniejsza, dlatego też mamy u nas obowiązek bycia na mumble/ts (nasłuch wystarczy).
Instancje, exp w party, pvp, eventy gildiowe. To wszystko nie obejdzie się bez komunikatora.
Na forum gildiowym jeszcze porozmawiam z ludźmi. Napisze Ci na pm'ie ostateczną decyzję.
Pozdrawiam.
Wredny
Przybysz
*
Offline Offline

Wiadomości: 3


« Reply #2 on: July 29, 2012, 10:38:11 PM »

Może zbyt jednoznacznie się określiłem. Oczywiście w czasie eventów, rb będę na podsłuchu to nie podlega dyskusji. Sam osobiście zawsze tego wymagałem, dla organizacji i dobra osób biorących udział, niemniej w czasie zwykłego expa nie jestem w stanie być nawet na nasłuchu.
Niemniej staram się jak najlepiej poznać i wykorzystywać możliwości swojej postaci, której granice jasno określam. Nie jestem narwańcem, obserwuję wszystko co się wokół dzieje i na bieżąco się dostosowuję podejmując racjonalne decyzje.

Zawsze jest bardzo trudno zrobić jakiś wyjątek, "wszyscy jakoś mogli to zaakceptować a akurat On nie, pewnie nie chce i tyle a jak nie chce to Jego problem" mimo to proszę wziąć pod uwagę, co napisałem. Nie chcę walczyć z systemem tylko się dostosować w miarę moich realnych możliwości.

Dodam, że jestem zapoznany z regulaminem i mimo iż moje opowiadanie zawiera wulgaryzmy, na co dzień ich nie używam.
Pages: [1]
  Print