Hej
Napisz cos wiecej o podrozy
Wyprawa bardzo fajna, choć czasem były takie momenty, że mówiłem do siebie "co ja tu kurwa w ogóle robię". W większych miastach jest "jako-tako" ale to co znajduje się poza nimi jest trudne do opisania. W dużym skrócie - wyprawę organizowaliśmy sami, trwała niecałe 3 tygodnie. Trochę zwiedzania (Addis Ababa, Gonder - akurat święto "Timkat" było, Lalibela, Bahar Dar, Jezioro Tana,wodospady na Nilu Błękitnym) i trochę przygody (góry Nar Siemen, czy 10 dni w Dolinie Omo). Poza miastami chroniczny brak prądu i bieżącej wody. O internecie to człowiek nawet tam nie myśli
Chory cennik dla "białych" - generalnie przeliczają to tak : czarny/etiopski student 1 BIR, czarny/etiopski obywatel 3 BIR, biały człowiek 30-50 BIR. Trzeba negocjować wszystko, ale niestety większość nie umie liczyć ani kalkulować - woli nie sprzedać niż sprzedać taniej. Przy tym bije od większości takim cwaniactwem, że człowiekowi się nóż w kieszeni otwiera
Podobne "żerowanie" na turystach spotkałem jedynie na Wyspie Wielkanocnej, ale tam chociaż była kulturka i profesjonalizm. W Etiopii można spotkać fajnych i inteligentnych ludzi (na takich też trafiałem) ale większość to niestety debile nie potrafiący zapamiętać (chyba nawet zapisać), czy podliczyć rachunku. Wszystko by było do przełknięcia, gdyby nie fakt, że ta kasa najczęściej nie idzie na jedzenie dla wychudzonych dzieci, czy poprawę jakości życia rodziny, tylko na amunicję do kałacha, fajki, wódę czy prepaidy do telefonu. No może czasem kupią jakąś krowę...
Mimo to Etiopia może zauroczyć. Bardzo ładna przyroda, podejrzewam, że jeszcze ładniej jest w porze deszczowej albo na początku suchej, kiedy wszędzie jest zielono. Ja byłem na koniec pory suchej, co było podyktowane chęcią zobaczenia Doliny Omo, która w innym okresie jest całkowicie nieprzejezdna (nawet dla 4x4 klasy Defender, Land Cruiser, Trooper etc.). Mało tam dróg i jeździ się korytami wyschniętych rzek, które normalnie są zalane wodą. Poza tym ilość owadów wzrasta niemiłosiernie, czego nie mogę sobie wyobrazić bo nawet teraz było ich w pizdu i trochę. Prawdziwą Etiopię poznaje się właśnie daleko od strikte turystycznych szlaków, gdzie nie myjąc się od 3 dni, siądziesz na pustkowiu przy ognisku z młodym wodzem wioski i pijąc ich lokalny bimber zagryzając plackiem z zfermentowanej 8-miesięcznej papki z łodygi bananowca maczając w świeżym miodzie, będziesz prowadził ciekawą i miłą rozmowę
Żałuję, iż nie zobaczyłem Kotliny Danakilskiej, ale jest ona w strefie ciągłej wojny w Erytreą i obecnie wycieczka tam bez konwoju wojskowego to w 9 przypadkach na 10 bilet w jedną stronę.
Do Etiopii nie mam zamiaru wracać. Obiektywnie - biorąc pod uwagę to co już w życiu widziałem - kraj ten jest bardzo przereklamowany. Jak czytam, że dla kogoś wyjazd do Etiopii był "podróżą życia" to mam wrażenie, iż przed nią to chyba największe wyprawy dla takiej osoby obejmowały Łebę i Zakopane
Ale - tak jak napisałem - patrzę pod swoim kątem i może po prostu już zbyt wiele w życiu widziałem
Podsumowując wyjazd oceniam na słabe 6/10