Pages: 1 ... 10 11 [12] 13
  Print  
Autor Topic: Strażnicy  (Read 47361 times)
Zamir
Wojownik Twierdzy
Super Bohater
*
Offline Offline

Wiadomości: 1104


Zamir MATURA 1965 - Punkt G - fakt czy mit?


« Reply #165 on: December 17, 2008, 10:37:35 AM »

Życzenie

Wszystko zaczęło się od seksu. Potężna to siła i nie jednego do zguby przywiodła. Ale nie wybiegajmy w przyszłość. Zacznijmy od początku. Dzielni Strażnicy pełnili swoja straż w miejscu jak najbardziej do tego odpowiednim – w karczmie Pod Rozbrykanym Kucykiem. Pełnili ją długo. Zaczęli bowiem wczesnym rankiem a był już późny wieczór. Weseli bawili się z werwą śpiewając, jedząc i popijając zacnymi trunkami. Właśnie wtedy, pośród tej wesołej zabawy wicher namiętności skierował ich w odmęty niebezpiecznej przygody. Valramir, który już od dłuższego czasu wodził oczami za śliczną służką (nowym nabytkiem Barlimana) skorzystał z okazji i klepnął ja z dużą wprawą po krągłym zadku. Niczego nie spodziewająca się dziewczyna zareagowała we właściwy sposób tj. piszcząc i rzucając do góry niesioną tacę. Trafem losu i praw fizyki potrawy i napitki wylądowały na głowie siedzącego obok grubego kupca. Był nim sam we własnej osobie bogaty i dumny Edgar Bayer. Gwałtowny charakter kupca sławny były w Bree i okolicach. Dał znać o sobie i tym razem. Czerwony z gniewu Bayer zerwał się z miejsca. Złapał biedne dziewczę, szarpiąc i plując, ryczał na nie wyciskając łzy przerażenia z wielkich i ślicznych oczątek. Szarmancki Valramir bez chwili wahania stanął w obronie dziewczyny. Gniewnym szarpnięciem obrócił kupca i walnął go pięścią między oczy. Wielkie cielsko Edgara runęło na stół z hukiem go roztrzaskując. Na pomoc Bayerowi rzucili się jego ochroniarze. Dwóch wielkich i umięśnionych osiłków. Lecz nasz szlachetny captain nie był sam. Koniec końców nie wdając się w taktyczne szczegóły zamieszanie skończyło się zwycięstwem zaprawionych w bojach Strażników. Edgar leżał i jęczał a jego obstawa salwowała się ucieczką. Valramir, któremu jak nikomu innemu leżało na sercu dobro i cześć płci pięknej, tłumaczył jęczącemu kupcowi zasady dobrego wychowania. Po drugim ciosie kupiec zapomniał o gniewie. Po trzecim błagał o wybaczenie. Po czwartym (zamachnięciu) wspomniał coś o mapie prowadzącej do wielkiego skarbu. To zainteresowało Strażników, przerwali, więc Valramirowi dalszy ciąg wykładu. Podnieśli kupca i poprosili o wyjaśnienie. Edgar nie łgał. Wyciągnął za pazuchy tubę, otworzył ją i wyjął z niej starą zniszczoną mapę.

Z braku miejsca nie będziemy wnikać w dalsze szczegóły dość będzie wiedzieć, że Strażnicy odkupili (za bezcen) mapę i wyruszyli po skarb. Pokonali wiele niebezpieczeństw, przeżyli wiele przygód, które starczyłyby na kilka osobnych i długich opowieści. Wreszcie dotarli na miejsce. W samotnych ruinach w dalekim Angmarze, głęboko w podziemiach ukryta była tajemna komnata. W komnacie stał kamienny stół. A na nim stała kamienna skrzynia. W skrzyni był skarb. Wtedy pojawił się problem. A właściwie dwa problemy. Pierwszy: do skrzyni nie było klucza. Drugi skrzynia była zbyt ciężka by ją przesunąć czy podnieść. Nawet potężny Eyck nie mógł sprawić by choć odrobinę drgnęła. Rozwiązań taktycznych Strażnicy wypróbowali wiele. Jednak ani walenie w skrzynie toporami, halabardami, mieczami czy pięściami ani błagania i przekleństwa nie przyniosły żadnego skutku. Zmęczeni i zrezygnowani Strażnicy usiedli obok stołu i bezmyślnie gapili się w skrzynie. Lorsan, którego ciekawość zawsze popychała do wielkich a niekiedy i niebezpiecznych odkryć, zbliżył się do skrzyni i oglądał ją uważnie z każdej strony. Coś przykuło jego uwagę na tyle, że zaczął trzeć wieko skrzyni. Jego oczom ukazały się dziwne runy. Najbardziej uczony ze Strażników, dostojny elf Ingolas odczytał je bez najmniejszego problemu. W pięknej mowie elfów napisane było „Powiedz przyjacielu i otwórz”. Ale o tym co powiedzieć i jak otworzyć nie było ani słowa. Dwie doby Strażnicy spędzili zastanawiając się nad sensem napisu.

Rozwiązanie przyszło niespodziewanie i przez przypadek. Ingolas, bijący się z myślami bezwiednie i na głos przeczytał runy w swojej ojczystej mowie. Skrzynia wydała z siebie głuche westchnienie i ciężkie wieko uniosło się odkrywając długo skrywaną tajemnicę. Po chwili, gdy zdumienie ustąpiło ciekawości Strażnicy zajrzeli do skrzyni. Wewnątrz leżała stara, zakurzona i długo nie używana lampa oliwna. Cisza trwała bardzo długo. Lorsan wyciągnął lampę i zaczął ja pucować w nadziei, że i na niej znajdzie jakąś wskazówkę. Po trzecim potarciu z lampy wydobył się niebieski dym. Przybrał on postać groźnego ducha, który przemówił dudniącym, niskim głosem. „Wypowiedz, życzenie a będzie ono spełnione”. Strażnicy zrozumieli jak potężny skarb odnaleźli. Jego moc była ogromna. Trzeba było tylko umiejętnie z niej skorzystać.

Zaczęto naradę. Padało wiele propozycji od „chcę mieć 1000 życzeń” (dla wyjaśnienia propozycja sprytnego Lorsana) przez „daj nam 10000 pięknych i chętnych dziewic (propozycja skromnego Valramira) „Niech w Śródziemiu zapanuje wieczny pokój, dobro i miłość” (zacny captain Quintu), czy „Daj mam nieograniczoną potężną moc” (genialny Ingolas) do „Ten, tego spraw żeby po wypiciu gorzałki, piwa czy wina na drugi dzień głowa nie bolała..” (waleczny Eyck). Zasady były jednak jasne i proste. Życzenie mogła wypowiedzieć tylko jedna osoba i mogło ono tylko jej dotyczyć. Duch był nieprzejednany. Strażnicy zdecydowali, oddać sprawę w ręce przeznaczenia. /Roll. Los wybrał Quinta. Na jego barki spadła odpowiedzialność za dalszy los wszechświata. Bohaterski Captain wziął lampę w ręce. Z namaszczeniem potarł bok lampy i rzekł: „Oto moje życzenie…” i umilkł. Duch spoglądał na niego z nieskończoną cierpliwością. Czekał. Wreszcie Quintu z ogromna desperacją rzekł: „Niech mi broda długa urośnie i niech nigdy jej nie zgolę …” Błysnęło, huknęło a duch zagrzmiał „Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem” i zniknął… Na nic zdały się protesty i błagania. Nigdy też nie dowiemy się co za życzenie chciał wypowiedzieć nasz captain. Słowo ciałem się stało. Długa i gęsta broda zdobi i zdobić będzie lico captaina Quinta aż po grobową deskę… Broda jest piękna. Niestety z powodu wielu zmartwień wybielała…
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #166 on: December 17, 2008, 11:26:41 AM »

Ech - widzę, że pojawił się kolejny członek Towarzystwa Brody Quintu; Nie wiedzieć czemu każdy napotkany towarzysz gildiowy wypomina mi moją śliczną bieluśką brodę - ozdobę hodowaną latami, która jest jak przysłowiowy pieprzyk na twarzy - zastanawiasz się czy go usunąć mimo, że masz świadomość, że nawet ci dodaje uroku...

No ale teraz już wszyscy będą wiedzieli jak to z ta moją brodą naprawdę było...

Co do dżina - widziałem go po tej przygodzie nie raz jeszcze - często zdarza mi się uczestniczyć w wyciąganiu gina z butelki :D

pozdrawiam
Eyck
Wojownik Twierdzy
Jeździec
*
Offline Offline

Wiadomości: 73

Obłędny Rycerz


« Reply #167 on: December 17, 2008, 02:31:36 PM »

Co do brody to...ładna, ale czy ma jakieś zastosowanie praktyczne:P

Ja dalej TWIERDZĘ, że picie bez kaca znacznie przydatniejsze by było...
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #168 on: December 19, 2008, 11:33:58 AM »

ŚWIĄTECZNIE

   Straszliwa zawieja szalała wśród ośnieżonych wzgórz północnej prowincji Forochel. Próżno wypatrywać tu było jakichkolwiek ścieżek. Przeżyć mogli tu tylko najtwardsi wojownicy plemienia Lossothów i bardzo doświadczeni wędrowcy. Przez śnieżne ostępy przedzierała się grupka śmiałków prowadzona przez lossothskiego przewodnika. Grupki tej nie trzeba wam drodzy Czytelnicy przedstwiać - oczywiście byli to Lorsan, Eyck, Ingolas, Valramir i Quintu. Co ich tu sprowadziło?? Tego próżno dociekać. Strażnicy słynęli z tego, że pałętali się po różnych dziwnych dziedzinach. "Tam do kata" - narzekał mały Lorsan - "Że też ci się Val zachciało szwendać po takim mrozie. Czuję, że mi rzyć zamarzła a o nogach to już nawet nie wspomnę..." "Cicho" - warknął Valramir strącając zwisające z nosa sople lodu - "Trzeba się rozwijać i poznawać nowe krainy". "Zwiedzać mu się w taką zawieję zachciało cholerka" - mruknął Quintu i dalej w milczeniu przedzierał się przez nieprzyjazną krainę.

   Szli tak przez kilka mil. Nagle do ich uszu dobiegł dziwny tętent. Coś bardzo szybko poruszało się naprzeciw drużyny. Chwilę później dojrzeli w oddali czerwone światełko a jeszcze dalej zamajaczyły im zarysy zabudowań. Światełko poruszało się szybko w ich kierunku. Nagle ich oczom ukazał się dziwny pojazd zaprzężony - jak to stwierdził potem Eyck - w "przerośnięte łosie". Sanie były ogromne - widać było że służyły do transportowania wielkich towarów. Pojazd sunął z przerażającą zawziętością. Widać było, że zmierza, ku konfrontacji z maszerującą grupką.  Powoziła je ogromna postać w czerwonych ornatach. "Angmarin!!!" - wrzasnął przestraszony Valramir - "Czuj Duch! Do broni towarzysze!" Uskoczyli sprawnie przed nadjeżdżającą furą. Kiedy ta zrównała się z nimi Quintu i Valramir krzyknęli jednocześnie, trenowanym wiele lat kapitańskim okrzykiem bojowym. Wibracja okrzyku była tak potężna, że sanie raptem gwałtownie skręciły i z potwornym zgrzytnięciem przewróciły się.

   Wszystko raptem ucichło tylko wiatr świszczał dalej w najlepsze. Już mieli zacząć przeszukiwać dziwaczny pojazd, gdy od strony zabudowań błysnęły światła malutkich latarenek. Były ich dziesiątki. Trzymały je malutkie postaci poubierane były w niebieskie szatki z pięknymi malutkimi czapeczkami z pomponikiem na końcu. Strażnicy staneli w kole i z cichą zawziętością czekali na zbliżających się malców. "Jakieś dziwne gobliny" - mruknął Ingolas i zawołał do nadbiegających - "Co wy za jedni?" "My Elfy Panie" zawołały piskliwymi głosikami stworki i zaczęły się kłaniać zaskoczonym wojownikom. "Elfy?" - ryknął Ingolas - "Ja wam zaraz dam elfy pokurcze jedne. Żartować im się jeszcze z prawdziwych elfów chce. Jak wam tyłki wypłazujemy naszymi mieczami to zaraz zdanie zmienicie palki przebrzydłe!" - i rzucił się na stworki prowadząc za sobą towarzyszy. Szybka była to walka, po której pokurcze z obolałymi pośladkami wycofały się do zabudowań.

   Teraz można było zająć się przewróconymi saniami. Osłaniając się wzajemnie Strażnicy zbliżyli się do pojazdu. "Przerośniete łosie" stały w równym zaprzęgu a pierwszy z nich świecił czerwonym światłem wydobywającym się z jego nosa. "Jakaś chora sztuka." - zadumał się Eyck - "Chyba skrócę jego cierpienia" - rzucił i zaczął powolnym ruchem ściągać z grzbietu olbrzymi refleksyjny łuk. W saniach znajdowały się wielkie toboły pełne jakichś dziwnie opakowanych paczek. Tylko Angmarin gdzieś zniknął. "Ostrożnie Panowie" - zakomenderował Valramir - "Gdzieś się jucha przyczaiła" Chwilę potem Quintu odkrył szybko znikające w zawiei ślady, które prowadziły pod pobliską skarpę. "Angmarin" przysiadł tam i dysząc ciężko klął -"%%&*#$#. I Świąt w tym roku nie będzie. I dobrze, %$##%&! Zadowoleni?? Sami sobie teraz te prezenty rozwieźcie, *&@#$^*!!!"   

pozdrawiam

WESOŁYCH ŚWIĄT :)
Ptah
Wojownik Twierdzy
Przybysz
*
Offline Offline

Wiadomości: 37


"SiH" Semper Fi


« Reply #169 on: December 19, 2008, 12:04:24 PM »

Hehe!!! To Sobie Panowie pracę na całe Boże Swięta załatwiliście :D:D:D:D A niech tylko dzieci prezentów nie dostaną to może ktoś list gończy za Wami wyśle :P
Zamir
Wojownik Twierdzy
Super Bohater
*
Offline Offline

Wiadomości: 1104


Zamir MATURA 1965 - Punkt G - fakt czy mit?


« Reply #170 on: December 19, 2008, 12:14:31 PM »

Nawet w śniegach dalekiej północy możecie czuć się bezpieczni. Dzielni Strażnicy czuwają. Ta tłusta (i pyskata) poczwara ubrana w czerwone hajdawery już nigdy nikomu nie zrobi żadnej niespodzianki. Możecie być tego pewni. Nie dziękujcie… Nie prosimy o to. Robimy to dla Was. Już tacy jesteśmy…

Quintu super :D

P.S. Wkradł się mały błąd: rzyć nie (daje) żyć. Popraw szybciutko nim Huri przeczyta :D
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #171 on: December 19, 2008, 12:28:56 PM »

ok - poprawiono :)
Huriel
GM Iron Lady ;-)
Administrator
Forum Addict
*
Offline Offline

Wiadomości: 10656


KoHaniutka


« Reply #172 on: December 19, 2008, 12:50:21 PM »

Nawet w śniegach dalekiej północy możecie czuć się bezpieczni. Dzielni Strażnicy czuwają. Ta tłusta (i pyskata) poczwara ubrana w czerwone hajdawery już nigdy nikomu nie zrobi żadnej niespodzianki. Możecie być tego pewni. Nie dziękujcie… Nie prosimy o to. Robimy to dla Was. Już tacy jesteśmy…


Ze niby to za te sprawdzanie błędów?! Oj, bo się będziesz ze mna na te moja czerwona klate bił, na te czerwone hajdawery, waści Valramirze!I oby coś Cie nie rozkojarzyło!
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #173 on: December 19, 2008, 01:24:09 PM »

Była piękna cicha bożonarodzeniowa noc. W domu Państwa Kowalskich właśnie skończono kolację. Choinka jaśniała łagodnym blaskiem a w kominku wesoło trzaskał ogień. Jasio i Zuzia z niecierpliwością oczekiwali przyjścia Świętego Mikołaja. Kiedy zadźwięczał dzwonek do drzwi rodzice z uśmiechem poprosili malców o otwarcie drzwi. Jasio szybkim ruchem otworzył drzwi... i zamarł z przerażenia. W drzwiach stała potężna postać z białymi włosami i długaśną brodą. Olbrzym spojrzał się na dzieci srogo i huknął - "Tu mieszkają szczeniak Jasio i szczeniak Zuzia? Mam dla nich pre..." Dzieci krzyknęły przerażone i uciekły wgłąb domu. "Mikołaj" zostawił prezenty na progu drzwi wejściowych domu i chyłkiem wycofał się miedzy stojące przy płocie choinki, gdzie ukryci za pniakami oczekiwali go towarzysze. "I jak było?"  - zapytał Quintu pozostałych Strażników. "Świetnie Bracie" - odpowiedział mu Valramir przy wtórze towarzyszących mu Lorsana, Eycka i Ingolasa -  "Świetnie... tylko jedna malutka sugestia. Ale to naprawdę drobiazg... Następnym razem jak będziesz chciał dać prezent maluchowi, nie trzymaj halabardy w rękach, co??"

pozdrawiam
Zamir
Wojownik Twierdzy
Super Bohater
*
Offline Offline

Wiadomości: 1104


Zamir MATURA 1965 - Punkt G - fakt czy mit?


« Reply #174 on: December 19, 2008, 02:58:09 PM »

Hehe, ciążkiej pracy Strażników cąg dalszy...

Próba II

Była piękna cicha bożonarodzeniowa noc. Choinka jaśniała łagodnym blaskiem a w kominku wesoło trzaskał ogień. W domu Państwa Kowalskich już dawno  skończono kolację. Jasio i Zuzia z niecierpliwością oczekiwali przyjścia Świętego Mikołaja. Spóźniał się. Zwykle wpadał tuż po kolacji. Dzisiaj jednak już dobrą godzinę z hakiem nie dawał znaku życia. Rodzice patrzyli po sobie z niepokojem. Dzieci wierciły się i z niecierpliwością obserwowały drzwii. Nagle rozległ się potężny rumor, zgrzyt i cos wielkiego wypadło z komina wprost w tlący się ogień. Potężny ryk zamroził serca Kowalskich. Potok przekleństw tak strasznych jak zaklęcia z Mordoru popłynęły z ust brodatego olbrzyma, który próbował się wydostać z kominka. Nie było to łatwe. Ogromy wór i potężna halabarda nie ułatwiały tego zadania. W końcu olbrzym wytoczył się z kominka. Kopnął go z wściekłością, jeszcze raz głośno zaklął. Spojrzał w góre i z wściekłością pogroził pięścią. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Kowalscy głęboko wciśnięci  w róg pokoju patrzyli z przerażeniem na obcego. Nieznajomy otrzepał się z sadzy, resztek paleniska, potem stękając wyciągnął wielki wór z komina, rąbnął nim na środek pokoju i rzekł „Mam nadzieję, że byliście kur.. grzeczni, bo jak się niepotrzebnie tak męczyłem to….” Przerwał. Histeria nazbyt widoczna była na bladych obliczach Kowalskich Captain schylił się po halabarde i ruszył mamrocząc do drzwi „Tyle poświęcenia i nawet dziękuje nie usłyszałem… Pieprz… święta”

Tymczasem na dachu pozostała czwórka Strażników, patrząc w komin zastanawiała się nad obraną taktyką. „Val czy on aby na pewno musi włazić przez komin?” „Eyck, no pewnie, bajek nie znasz? Tak jest większa niespodzianka przecież…”
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #175 on: December 19, 2008, 03:27:14 PM »

hehe - no to teraz pozostaje jeszcze zrobić podkop; albo podlecieć saniami nad ten $#%@# komin (tylko jak to zrobić bez Rudlofa, którym zajął się weterynarz Eyck??) :D 


pozdrawiam
Zamir
Wojownik Twierdzy
Super Bohater
*
Offline Offline

Wiadomości: 1104


Zamir MATURA 1965 - Punkt G - fakt czy mit?


« Reply #176 on: December 19, 2008, 03:39:01 PM »

Katapulata!!! To jest rozwiąnie.  ;D
Quintu
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 457

"Sam jesteś BaRlog!" :D


« Reply #177 on: January 02, 2009, 12:44:28 PM »

Witam szanowną ekipę w Nowym Roczku :) Strażnicy!!! Może tak byśmy się spotkali wieczorkiem w grze celem omówienia postanowień noworocznych i ustalenia gryplanu?? :D :D :D


pozdrawiam

ps. miło mi donieść, że mimo, iż było ciężko Strażnicy doręczyli za Mikołaja "Angmarina" wszystkie prezenty... A tym dzieciom co zasłużyły na rózgę - rózgi nie dali... Tylko Val pokazywał im swoją halabardę grożąc, że w przyszłym roku będą miały z nią "spotkanie"... dziwne słowa ale chyba zadziałały :D :D :D
Ingo
Gość
« Reply #178 on: January 02, 2009, 03:39:34 PM »

Chciałem was poinformowac o pewnej sprawie, bylem przekieroewywany strone twierdza.pl gdzie znano moje ip i prezjmowano moje postaci i byc mozeinnycch twierdzowiczow do gry w lotro. Nasza gildia byla sklonowana w momencie jak sie zorientowalem wystapilem to gildia sie rozdzielila i mialem 1 postac u nas a 2uga w tym klonie. sprawdzcie a moze juz to zrobil ktos jak to wygalada i jak to stworzono.
Ingo
Gość
« Reply #179 on: January 02, 2009, 03:56:34 PM »

Ciąg dalszy Na tamtej stronie gdzie mnie przekierowywało Gilu miał fote Deshroma z mmorpg.pl, więc może Lilith to skonstruowal, oprocz tego mogli krasc naszym ludziom gold, mojego chempiona zalozylem jakos czerwiec/lipiec , a tank zostal tam i byli rozdzieleni, z tego co pamietam to chyba razeam z moim tankiem byl Asmodeus tam i u nas, przekazalem moje kody dobrym ludziom wiec sprawdzcie moze tamta gildia klon opiera sie na naszych altach i jej nie usuneli, dodatkowo ciekawe jak to mozaliwe.Dopoki mielismy 50tki dzialali w najlepsze
Pages: 1 ... 10 11 [12] 13
  Print