Pages: [1]
  Print  
Autor Topic: Opowiedz nam swoją historię  (Read 2567 times)
Morgred
Wojownik Twierdzy
Weteran
*
Offline Offline

Wiadomości: 148


« on: December 03, 2014, 07:59:52 PM »

Jak się bawić, to i ja od siebie dam pewną zabawe, myślę że nie będzie zbyt trudna.
zostawmy na chwię te creepy freepy bb sh i inne nieśródziemne słowa, spróbujmy się wczuć w klimat gry. Zabawa polega na tym by napisać historię swej postaci i wpleść ją w wydarzenia rozgrywające się w grze :) ( skąd gondorczyk czy człowiek z dale znalazł się w bree, albo elf z mirkwoodu w ered luin [pamiętajcie co się wybierało przy tworzeniu postaci])

Jak już wszyscy chętni się wykażą to zrobimy głosowanie na najlepszą historie, może to zachęci was bardziej do wykazania się swoimi umiejętnościami bajkopisarskimi.

----->Termin umieszczania prac do 31 grudnia do godziny 23:59  <-----

No niestety nie spodziewajcie się wiele w nagrodę bo jestem dość nowym graczem i wiele nie mam, niemniej  pare hmm... ciekawych itemów gdzieś tam po drodze znalazłem i może kogoś zaciekawią :)[/]
Huriel
GM Iron Lady ;-)
Administrator
Forum Addict
*****
Offline Offline

Wiadomości: 10656


KoHaniutka


« Reply #1 on: December 03, 2014, 08:35:40 PM »

No niestety nie spodziewajcie się wiele w nagrodę bo jestem dość nowym graczem i wiele nie mam, niemniej  pare hmm... ciekawych itemów gdzieś tam po drodze znalazłem i może kogoś zaciekawią :)[/]
Fundusz kinshipowy wspomoże :)
Gudrim
Wojownik Twierdzy
Mędrzec
*
Offline Offline

Wiadomości: 313



« Reply #2 on: December 04, 2014, 04:00:59 AM »

Korzystając z wolnego czasu, którego mam jeszcze całkiem sporo, napisałem niedługą historię. Zapraszam więc do lektury. Kto wie, może kiedyś napiszą pieśni o tym, i nie będzie trzeba czytać, a słuchać bardów??

Wszystko zaczęło się 2009 roku, dnia 25 marca drugiej Ery. W Północnym Lindonie, znanym pod nazwą Forlindon, przyszedł na świat Lagron, syn Ivadlira i Auviel, potomek Noldorów. Ciężkie to były dla elfów czasy. Smutek po stracie wielu przyjaciół w minionej przeszło 300 lat wojnie nadal przyćmiewał radość życia. Lagron lata młodości spędził na nauce, studiowaniu starych ksiąg. Nie ciągnęło go jednak do ksiąg i zaklęć. Fascynował go oręż, pamiątki ze zniszczonego Gondolinu czy też wojny dawnych czasów. Wolał ćwiczyć się w walce mieczem, słuchać opowieści i pieśni o wielkich bataliach stoczonych przed laty, niż siedzieć w bibliotece. Rodzice nie byli zadowoleni z zainteresowań syna. Nie chcieli, by stał się wojownikiem, i wyruszył kiedyś na wojnę. Przepełniał ich strach, że mogliby go stracić, tak jak stracili poprzednie dziecko. Ich córka zginęła w wojnie z Sauronem 1700 roku, na krótko przed przybyciem wsparcia z Númenoru. Lagron nigdy nie poznał imienia siostry. Rodzice nie chcieli z nim o tym rozmawiać, a on nie chciał przypominać o tej ciężkiej stracie. Toteż z czasem zaprzestał o nią wypytywać. Poprzysiągł w duchu, że kiedyś opuści bezpieczny dom, by pomścić nieznaną mu siostrę. Tak mijały lata, dekady, wieki. W tym czasie elf sporo podróżował, wielokrotnie odwiedził Imladris, dwukrotnie był także w kopalniach Khazad Dum. Spokój przerywa wieść u upadku Numenoru i przybycie Elendila do Śródziemia a potem atak Saurona na Gondor w 3429 roku. Rok później zostaje zawiązany Ostatni Sojusz Ludzi i Elfów. Ivadlir wraz z synem wyruszają z Lindonu, by utworzyć armię sojuszu w Amon Sul. Wojna trwa długo, w 3434 roku, po wygranej bitwie na równinie Gorgoroth siły sojuszu przystępują do oblężenia Barad-Dur. W 3440, pod sam koniec wojny zostaje zabity ojciec Lagrona. Ten poniesiony dotkliwą stratą, rzuca się sam na zastęp orków. Zabija ich wielu, odnosząc jednak ciężkie rany. Ledwo żywy zostaje zniesiony z pola bitwy. Wojna dla niego się skończyła. W kilka miesięcy po tym wydarzeniu, Sauron zostaje pokonany. Zabiera ze sobą jednak Gil-Galada i Elendila.

   Lagron wraca do domu ze smutnymi nowinami. Auviel dowiadując się o śmierci męża, zostawia syna i odpływa do Amanu, wraz z wieloma innymi elfami. Po tych wydarzeniach Lagron opuszcza Lindon na zawsze (nie wiadomo dlaczego, ale prawie żadna droga tam nie prowadzi, a próbując dostać się tam „na dziko”, drogę zastępuje nam niewidzialna ściana  :o ). Nie wiadomo do końca gdzie bywał w tym czasie. Rzadko bowiem zachodził do miast czy wiosek. A jeśli już się w nich pojawiał, z nikim nie rozmawiał ukrywając swoje pochodzenie. Około roku 2350 TE,  przybywa do Edhelionu, by w kilka tygodni później być świadkiem ataku goblinów ze Skorgrimem na czele. Atak zostaje odparty, lecz miasto zostaje zniszczone, a dowodzący nieprzyjacielem krasnolud zostaje zabity. Szukając spokoju, Lagron opuszcza to miejsce, najprawdopodobniej udając się do Rivendell, gdzie pod innym imieniem spędza około 600 lat. W ciągu tych lat nie oddalał się zbytnio od domu Elronda. Wiele czasu spędził w bibliotekach. W tym czasie zaczął się także nauczać fachu kowala, jednak nie odniósł żadnych sukcesów. Gdy synowie Elronda udają się do Ered Luin, Lagron wyrusza razem z nimi, z tylko sobie znanych powodów. Jest tam świadkiem niezwykłych wydarzeń. Na własne oczy widzi, jak zabity przed laty Skorgrim zostaje wskrzeszony z pomocą Czarnej Magii. Następne 60 lat spędza na dalszym trenowaniu się w walce, i poszukiwaniach na własną rękę krasnoluda.

   I teraz właśnie zaczyna się aktualna historia. Wyruszając z Celondim, wędrując dalej niż przez ostatnie 10 lat, dociera w niedługim czasie do ludzkiej osady, miasta Bree. Tam znużony podrożą, ale także zniechęcony brakiem efektów jego poszukiwań zostaje jakiś czas. Poznaje tam strażnika z północy, znany imieniem Strider. Spotyka również Gandalfa, słyszał o nim co nieco, pomaga im w końcu, widząc nie jasne jeszcze powiązania z jego „prywatną” misją. Długi czas mija, nim w końcu wypełnia swe zadanie, odnajdując i zabijając Skorgrima (ponownie i na dobre, chyba  :P ). Zostaje także zaznajomiony z misją zniszczenia pierścienia. Nie przypadł mu jednak zaszczyt bycia członkiem tej drużyny. Kontynuuje podróż, docierając do zachodniego wejścia do kopalni Morii. Z  żalem wspomina utracone przez krasnoludów królestwo, dlatego też pomaga w ekspedycji odbicia i ponownego jej zasiedlenia. Wielu wędrowców i bohaterów spotkał wtedy na swej drodze, którzy ruszyli dalej, wychodząc po wschodniej stronie, kierując się do Dol Guldur, gdzie właśnie zaczynała się wojna. Lagron zabawił tu nieco dłużej, toteż ominęło go wiele wydarzeń mających miejsce w Mrocznej Puszczy. Wyruszył tam później, nie zostając jednak długo. Większość zagrożenia zostało zlikwidowane, a pojawiło się nowe na południu. Niepisany jednak był mu udział w tamtych  wydarzeniach. W dzień po opuszczeniu bezpieczniejszych już lasów wpadł w zasadzkę orków. Odniesione rany nie pozwoliły mu walczyć w Rohanie. W niedługo przed oblężeniem Helmowego Jaru, odzyskał pełnię sił i pomógł odeprzeć ataki wroga. W krainie koni został dłużej niż zamierzał. Gdy Szara Kompania weszła na ścieżkę umarłych, ten został, pomagając naprawiać liczne szkody wyrządzone przez armie Sarumana. Jakiś czas potem ruszył dalej, idąc śladami Aragorna. Na razie nie kontynuuje podróży, dalej, do centrum Gondoru. Tak jak w Rohanie, został dłużej, by wykorzystać swe umiejętności, pomagając odbudować szkody i bronić miasta przed wciąż licznymi w okolicach korsarzami z Umbaru.

   Jeśliś ciekaw, spotkać go możesz w Dol Amroth. Często bowiem stoi przy fontannie na rynku. Nie jest zbyt rozmowny, zawsze był cichy i skryty. Ale z pewnością wysłucha Twoich opowieści, jeśli masz jakieś ciekawe do opowiedzenia. Szczególnie chętnie będzie słuchać właśnie o Dol Guldur. Nie zadzieraj z nim jednak. Zwykle spokojny, panuje nad emocjami. Jeśli jednak nadmierną agresją go rozgniewasz, lub pozwolisz mu myśleć, żeś sługa Czarnego Władcy, twa głowa długo na swym miejscu nie pozostanie...


PS. To wyglądało nieco inaczej, ale na potrzeby urzeczywistnienia historii, pominąć trzeba było instancjonowanie wchodzenia do Morii (robiłem to dużo później) i temu podobne rzeczy.  ;)

Mam nadzieję, że się podobało

Gudrim
viferia
Gość
« Reply #3 on: December 04, 2014, 02:40:56 PM »

Dawno, dawno temu, albo może i nie aż tak dawno, w krainie zielonych pól, złotych łanów, rumianuch sadów i chat wyrastających z ziemi jak nory, o przepięknych wielobarwnych ogródkach mieszkała sobie Viferia, mała hobbitka z duszą elfa i zacietościa krasnoluda, czy co to tam z niej było.
Pewnego pięknego słonecznego dnia, przetarła oczy i pomyślała
mmm zjadłabym zupę, pyszną, kremową zupe marchwiową. Ale nie należała do osóbek garnących się do sadownictwa.
Oj tam, Maggot ma piękne, dorodne marcheweczki, w sam raz do mojej zupki.
I niewiele sie zastanawiając wyruszyła w drogę. Wędrowała przez wysokie góry, rozległe, pokryte kwieciem doliny, rwące rzeki pełne ryb, mosty stare, omszałe ale dzielnie stojące na straży przeprawy, zagajniki pełne upojnego cienia, toć upał był przecież, aż wreszcie po pięciu minutach dotarła do farmy.
Przed nią rozciągał się przecudowny widok, te bujne nacie o kolorze soczystej zieleni letniej trawy, te zarośla pełne połyskujących do niej pomarańczem marchewek. Rozmarzyła się czując już w ustach smach aksamitnej zupy. Zatarła ręce, oczy jej zaświeciły.
Jak znikną mu dwie , trzy albo cały koszyk to nikt nie zauważy. No tak ... nie wzięłam koszyka. Zabrała się niemal z nabożeństwem do wyrywania, sarpała, targała, uff jest , aż triumfalnie pisnęła. Z drugą , trzecią i kolejnymi poszło już łatwiej. Tratując wsystko na około rwała z zapamietaniem. Zachwycona czerwono-pomarańczowym odcieniem lekko przybrudzonych ziemią dorodnych marchewek nawet się nie zorientowała, że do jej uszu dobiega coraz nachalniejsze wołanie:
Hola, hola a pannica co wyprawia?!
Dopiero szczekanie psów wyrwało ją z uwielbienia dla ogrodnictwa. Toż i ona wyrwała, prawie nogi gubiąc. Ściskając maggotową marchew w dłoniach, pod pachą i upychając w kieszenie, nasza mała hobbitka, która kierunki myliła na prostej drodze, zaczeła uciekać, ale oczywiście nie w stronę płotu. Przed oczami ukazała jej się posiadłość Maggota. W panice wykonała piękny unik by nie zaliczyć drzwi głową, które wybiegły jej na spotkanie i popędziła przed siebie.
Pola, pola, most , łup, ups. O drzewa, las, jaki ciemny i wielki, a jak tu pięknie...
I tak zostało. Marchew schrupała na surowo, drogi do domu nie znalazła więc powędrowała przed siebie zachwycając się pięknem świata, dowiedziała się do czego służy łuk, koń i kilka innych ciekawych urządzeń, jak katapulta.
A w nocy gdy wszyscy śpią przywdziewa wilczą skórę i straszy młodych łuczników podgryzając im łydki.
Pages: [1]
  Print